Skończyłem elektronikę w czasach, kiedy układy scalone nosiły jeszcze koszule w zębach, a mikroprocesory miewały zazwyczaj osiem bitów. Moją specjalnością była akustyka, a w szczególności akustyka mowy (nawet napisałem w Fortranie syntezator mowy, który potrafił powiedzieć "joj" albo "joj?", albo "joj!", albo to samo jeszcze w kilkunastu innych intonacjach). Potem trochę (-ście lat) pracowałem na Politechnice Wrocławskiej, aż skończyła się komuna i poszedłem do przemysłu - w szczególności do przemysłu poligraficznego. Miałem przyjemność współpracować z najwyżej cenioną kastą robotników przemysłowych - z mistrzami sztuki drukarskiej. Pomagałem im trochę, koordynując to i owo, pilnując tego i owego, itp. Postęp techniki spowodował, że liczba odbiorców papierowej prasy skurczyła się tak bardzo, że po ponad dwudziestu latach zmuszony byłem zmienić branżę i trafiłem do jednej z firm komunalnych. Czas płynie nieubłaganie i po dalszych paru latach trzeba było pozwolić prowadzić sprawy ludziom młodszym...